Pewnego majowego popołudnia, kiedy na zewnątrz paliło słońce, a ja w półmroku jego pokoju podklejałem taborety filcem, wysypał listy na biurko i spytał, czy mam pokusę zmieniać rzeczywistość. Uśmiechnąłem się w duchu, bo rozczulało mnie, ilekroć urządzał mi teatr. Maciejku, a gdybyś mógł spełnić ambicje najznamienitszych utopistów? Gdybyś stanął przed szansą i powierzył się zadaniu osiągnąć jak najwięcej szczęścia dla bezliku ludzi? Odłożyłem robotę i zacząłem przerzucać kartki, trochę zaciekawiony, a trochę dla jego przyjemności. On, stare dziecko, pomyślałem, wymyślił mi jeszcze jedną zabawę. Powiedział, zachowałem to na dowód, co potrafi człowiek.

Komentarze

Popularne posty